Czy pamiętasz jeszcze opowieści rodziców, czy dziadków, jak za czasów komunistycznych żywność była dostępna jedynie na kartki? Ludzie mieli pieniądze, chcieli je rozsądnie wydawać i móc z nich zwyczajnie korzystać, ale paradoksalnie w stosunku do dzisiejszych czasów – było za co, ale nie było co. Powiedzenie „Klient nasz Pan” nie miało wówczas najmniejszego znaczenia. Producenci, handlowcy, sprzedawcy mieli świadomość, że klient zamiast wybiórczo spoglądać na uginające się półki w sklepach, z wdzięcznością kupi to, cokolwiek się pojawi na przepełnionych pustką regałach. Nikt nie głowił się nad dystrybucją, czy promocją towarów. Klient w tym łańcuchu był ogniwem, które zakończy cykl życia produktu, bez wątpienia, czy tak faktycznie się stanie. Dziś sytuacja wyraźnie kontrastuje z tą sprzed kilkunastu lat. Klient jest ów Panem, klient ma zawsze rację. Producenci i sprzedawcy z trudem opracowują sposoby dotarcia do odbiorców, którzy w coraz większym stopniu są świadomi przysługujących im praw. Dziś, aby zdobyć klienta trzeba potrafić rozpoznawać i zaspokajać jego potrzeby. Należy opracować kanały komunikacji, które pozwolą w możliwie najszerszym stopniu dotrzeć do potencjalnych klientów. To właśnie konsument jest osobą decyzyjną na rynku, a nie producent, czy sprzedawca. Dzisiejszy handel jest znacznie bardziej wymagający wobec handlowców, którzy aby muszą wykazać się dużą kreatywnością, by osiągnąć swój cel.