Agencje ratingowe są potrzebne. Co do tego nikt nie ma wątpliwości. Kwestią sporną pozostaje zakres kontroli rządów i instytucji finansowych nad agencjami, które między innymi te właśnie instytucje oceniają oraz zakres odpowiedzialności agencji ratingowej za wystawioną ocenę danego podmiotu.
Zdecydowanym problemem, który zdaje się umykać we wszelkich innych ocenach agencji ratingowych, jest swoista odmiana oligopolu zawierającego trzech głównych graczy (Standard & Poor’s, Moody’s, Fitch Ratings) dzielących między siebie ponad 90% rynku usług ratingowych. Biorąc pod uwagę wysoką cenę za usługi ratingowe można wręcz wyjść z założenia, że te trzy agencje nie prowadzą między sobą konkurencji cenowej ani również jakościowej, co widać po bardzo zbliżonych do siebie ocenach poszczególnych podmiotów. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, w których podmiot posiadał pozytywną ocenę agencji ratingowej (Enron, Parmalat), a mimo to zbankrutował w bardzo krótkim czasie od wystawienia pozytywnej oceny. Wejście na rynek nowej, silnej agencji ratingowej – taką jaką np. będzie europejska agencja ratingowa pod nadzorem Europejskiego Urzędu Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych, której żadna agencja z Wielkiej Trójki nie będzie w stanie wchłonąć w swoje struktury może zupełnie odmienić obraz ocen ratingowych na świecie. Podobnie jak wzrost znaczenia chińskiej agencji ratingowej Dagong Global Credit Rating także może przynieść wiele dobrego dla przejrzystości i rzetelności ocen ratingowych.
W najbliższych latach będziemy zapewne obserwować wzrost zapotrzebowania na usługi ratingowe, a związane jest to między innymi z postępującą globalizacją i unifikacją rynków, ekspansją Chin na rynkach całego świata oraz nauczkami, jakie gospodarki wszystkich krajów dostały podczas kryzysu finansowego 2007-2011. W ciągu kilku dziesięcioleci dojdzie do tego kryzys energetyczny wywołany zarówno przez kończące się zasoby ropy naftowej oraz rosnące wymagania ekologiczne poszczególnych regionów, krajów czy wspólnot gospodarczych.