W 1990 roku ponownie wprowadzono religię do szkół. Odbyło się na żądanie episkopatu, bez konsultacji rządowych. Episkopat zażądał i dostał to co chciał. Dopiero po śmierci premiera Mazowieckiego wyszło na jaw, że nie chciał on wprowadzenia religii do szkół, ponieważ uważał , że przymus wiary przyniesie kościołowi więcej szkody niż pożytku. Uległ naciskom biskupów. Tak więc od ćwierćwiecza zmagamy się indoktrynacją w szkole. Nie byłoby większych problemów, gdyby obecność kościoła w szkole kończyła się na religii. Niestety, tak nie jest. Uczniowie są na siłę zaciągani na msze święte z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, dnia patrona szkoły, odpustu dzielnicowego, świąt narodowych i rekolekcji. Sprzeciw wobec takich praktyk nie wchodzi w grę, gdyż dyrektorom zależy na dobrych relacjach z klerem. Treści religijne są obecne na języku polskim (jest to zrozumiałe jako jeden z motywów literackich)i na sztuce. Niepokojące treści religijne na biologii i historii. Fałszują one naukę, wprowadzają zamieszanie do dziecięcych umysłów. Szkoła zamiast promować różnorodność i tolerancję, pokazywać świat, uczyć logicznego myślenia, ogranicza poznanie do jedynie słusznej koncepcji religijnej. Efektem tego jest obniżenie poziomu edukacji i wzrost liczy szkolnych przestępstw. Kto korzysta na religii w szkole- oczywiście kościół , ponieważ ma z głowy lokalizację i opłacanie nauczycieli religii. Młodzież ocenia lekcje religii dość krytycznie. Przeważają opinię, że są to zajęcia nudne.